Nie wytrzymam tu ani chwili dłużej! Nie wiem co się dzieje z Justinem, nie wiem nawet czy jeszcze żyje. Na samą myśl, że Justin może umrzeć dostaję szału. Rozpadam się. Jestem pewna, że coś wziął. Widziałam to w jego oczach. Były dzikie, szalone. Nie ujrzałam w nich tego, co widziałam przez cały czas patrząc się w nie. Obiecał mi, że nic nie weźmie. Ja mu obiecałam, że się nie potnę. Teraz mam ochotę wziąć nóż i wbić go sobie prosto w serce. To serce już umarło. A ja umieram razem z nim. Jest to powolna śmierć. Z żałości i cierpienia. Ze strachu. Z niemocy. Z bezsilności.
Nie zastanawiam się długo. W ułamku sekundy już znajduję się na schodach.
-Gdzie biegniesz? - pyta rozżalonym głosem Oliver.
-Zaraz wracam- krzyczę będąc już na górze.
Wyciągam z torby woreczek. Znajduje się w nim moja przyjaciółka o imieniu Żyletka. Trzymam ją w prawej dłoni. Lekko dotykam palcem. Jej ostrze rysuje na nim maleńkie ryski, z których wypływa krew. Zrobić to? Długo się nie cięłam. Ostatni raz zrobiłam to dzień przed obietnicą. Obietnica to obietnica. Ale Justin jej nie dotrzymał, więc ja też nie mam zamiaru. Jestem już pewna. Podwijam lewy rękaw bluzy aż do łokcia. Chwilę wpatruję się w blizny. Wzrokiem szukam wolnego miejsca, którego trochę brakuje. Zrobię to na udzie. Ściągam spodnie. Stoję na środku pokoju w samych majtkach. Przyznam, że to wygląda seksownie. Przeglądam się w lustrze. Mia, kretynko, co ty wyprawiasz? Rób swoje.
Biorę żyletkę do ręki, znowu. Tnę skórę z lekkością, jak papier. Jestem wprawiona. Czuję dreszczyk emocji i ból, okropny ból. Jestem do niego przyzwyczajona, więc żaden jęk nie wydostaje się z moich ust. Przyciskam żyletkę do ciała mocniej niż zwykle. Moje życie, moje myśli wręcz toną w krwi. Przyglądam się stróżkom krwi wypływającym z głębokich, lecz wąskich ran. Zaciskam zęby. Upadam na ziemię. Leżę i krwawię. Czuję się słabo. Nie lubię widoku krwi, ale lubię to uczucie, gdy spływa po moim ciele.
-Mia...- szepcze znajomy głos. W drzwiach stoi Oliver. Ma wytrzeszczone oczy i rozdziawione usta. Wygląda głupio. Jest zdziwiony, przerażony. Też bym taka była, gdybym tak jak on, zobaczyła swoją siostrę całą we krwi z żyletką w ręku. Szybko upuszczam "przyjaciółkę" na ziemię.
-Co ty tu robisz?! - krzyczę ze łzami w oczach. Serce bije w przyspieszonym tempie. Zatapiam twarz w dłoniach. Nie chcę widzieć jego miny.
-Mia...- powtarza się. On chyba nie wie co powiedzieć albo nie może wydobyć z siebie słów.
-Widziałeś wszystko? - wzdycham ciężko.
-Zostawiłaś uchylone drzwi. - odpowiada po kilku minutach.
Roztopiłam się. Jestem jedną, wielką czerwoną plamą. Plamą krwi.
-Co ty zrobiłaś? Pocięłaś się? - podchodzi do mnie. Klęczy nade mną. Po jego słodkim policzku spływa łza.
Nie odpowiadam mu. No bo, co ja mam powiedzieć? Mam mu powiedzieć, że życie mi się zawala? Że nie potrafię pomóc samej sobie? Że chcę zniknąć i nigdy nie wracać? Mam powiedzieć, że śmierć to jedyne o czym marzę?
Przejeżdża palcem po świeżych ranach. Ała(?). To już nie boli, bo ja nic nie czuję. Nachyla się i zaczyna je całować. Tego się nie spodziewałam. Wy też, prawda? Czy to nie jest największy skarb na świecie? Na mojej twarzy wbrew woli pojawia się promienny, lecz ledwo widoczny uśmiech.
-Kocham cię- szepczę. I chyba naprawdę to czuję. Mam najlepszego brata na świecie.
-Nie rób tego. Chodź po opatrunek. Już niedługo jedziemy do Justina. - mówi szybko z fałszywym uśmiechem. Widzę w jego oczach strach.
Jedziemy do szpitala! Jestem bardzo zestresowana.
Autobus spóźnił się kilka minut. Jest zatłoczony. Ciężko mi się oddycha. Duszno jak w saunie. Za chwilę tu zemdleje.
-Dasz radę- próbuje mnie pocieszyć Oli, ale chyba mu coś nie wyszło. - pomyśl o tym, że już za kilkanaście minut ujrzysz swoją miłość.
I to chyba było jedyne trafne pocieszenie. Nie poddałam się, bo chcę zobaczyć Justina. Chcę go wycałować, pocieszyć. Spojrzeć w jego oczy. Chcę się dowiedzieć co u niego i co zrobił. Gdy już wrócimy do domu, sama wskoczę mu do łóżka.
Wszyscy ludzie w autobusie są niezwykle...dziwni.
Obok mnie stoi wysoki pan z długim nosem. Ma krucze włosy i delikatny zarost. Stawiam, że ma około czterdziestki. Mruczy coś pod nosem przez cały czas. Może się modli. Jest chorobliwie zdenerwowany. Co jakiś czas przeciera czoło chusteczką.
Po jego prawej stronie siedzą dwie grube panie. Są w podeszłym wieku. Obie mają na sobie bordowe płaszcze i różnokolorowe korale. Na pewno wracają z zakupów o czym świadczy mnóstwo toreb pełnych przeróżnych rzeczy. W jednej torbie są ubrania, w pozostałych żywność. Dostrzegam w nich niezwykłe podobieństwo. Może to bliźniaczki. Obie są niezwykle otyłe i dość szpetne. Ledwo się mieszczą na swoich miejscach. Raz po raz odwracają się i pouczają kogoś z tyłu.
Za nimi siedzi kilku, może siedmioletnia dziewczynka z dwoma blond warkoczykami. Ma różową sukienkę w niebieskie kropki. Białe podkolanówki z falbankami i czarne lakierki, którymi cały czas kopie panie przed nią. Wygląda na słodką. W jej uszach dostrzegam słuchawki, a w ręku MP3, wydłużam szyję, aby zobaczyć czego słucha. "Metallica- Nothing else matters". Robię zdziwioną minę. Pozory mylą. Chichoczę pod nosem.
W dwadzieścia minut dojechaliśmy na ulicę Healthly. Szpital mamy właściwie pod nosem. Wchodząc do niego czuję jak moja głowa eksploduje od nadmiaru myśli. Chcę żeby było dobrze. Dlaczego choć raz nie może być całkowicie dobrze? No proszę! Idziemy zimnym korytarzem. Nienawidzę szpitali. Brr. Wystrój przeraża. Dlaczego w szpitalach wszystko ma zimny kolor? Powinno być inaczej! Ludzie mieliby wtedy nadzieję i siłę na walkę. Czuliby się ciepło i bezpiecznie. Czuliby się żywi. Teraz? To żywe trupy. Uśmiechają się z bezradności. Zero pocieszenia, zero wsparcia. Faszerują ich lekami. Podłączają do kroplówki. Tyle. To tylko ich praca, po co mają im mówić, że będzie dobrze, że ich uratują? Dlaczego nie dodadzą im otuchy? Wszystko tylko dla pieniędzy.
Jakiś lekarz prowadzi nas do "pokoju" Justina. Co jak co, ale pokoju to w ogóle nie przypomina. Idziemy wzdłuż korytarza. Słyszę jęki, płacz, jak ktoś woła pielęgniarkę. Jeśli to jest normalny szpital, to jak jest w psychiatryku?
-To tu leży Justin...- lekarz zerka na kartkę- Fireheart- dokańcza po chwili. Otworzył drzwi, wskazał na Justina. Spojrzał na niego zimnym, pozbawionym jakichkolwiek emocji wzrokiem. Jak robot stworzony do zabijania.
Justin leży na twardym łóżku. Nie ma na sobie koszulki. Jest przykryty seledynowym...czymś. Jego twarz jest zmęczona i blada, a na policzkach znajdują się wyraziste rumieńce. Ma wciąż zamknięte oczy, ale po oddechu słyszę, że nie śpi.
Przed podejściem do niego zerkam na lekarza, jakbym bała się, że mi na to nie pozwoli. Chwytam jego dłoń i chwilę ją pieszczę. Łza spływa po moim poliku.
-W jego organizmie wykryto duże ilości środków antydepresyjnych i odurzających- wydukał na jednym oddechu. Głośno wzdycha. Ma kamienną twarz. Zamarłam. Justin, po co wziąłeś te świństwa? Płaczę. Jest mi go tak żal, jest mi tak przykro. Jestem wściekła na siebie.
Z moich ust niekontrolowanie wydobywa się cichy jęk.
Oliver stoi obok mnie i nie odzywa się. Patrzy na Justina z wyrazem współczucia. Co jakiś czas zerka na mnie. Sprawdza czy nie płaczę.
-Czy mogę prosić o kontakt z rodzicem Justina? - pyta łysy doktorek.
-Tak. Czy mogę chwilę pobyć z nim sama?
Lekarz uśmiechnął się i wyszedł.
--------------------------------------------
Tym razem coś dłuższego.
Proszę także o długie komentarze, uwielbiam je! :)
PS. kocham was
Jesteś cudowna <3 Rozdział jest piękny, a Twój blog cudowny. Nie przejmuj się tymi anonimami, którzy na Ciebie naskakują tylko rób swoje, bo masz swoich wiernych czytelników;*
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita;*
Koooooocham cię!!! I twojego bloga też! Pisz jak najszybciej. Codziennie sprawdzam po dziesięć razy czy nie dodałaś nowego rozdziału. A kiedy widzę te same rozdziały to czytam je w kółko. Serio. ;) Uzależniasz. Kc :*
OdpowiedzUsuńdziewczyno kocham cie piszesz cudnie tak dalej ie przestawaj jesteś cudna genius <3
OdpowiedzUsuńcuuuuuuuuuuuuuudowny !!!! *-* chce następny oby pojawił się szybko <3
OdpowiedzUsuńNie wiem jak ty to robisz, ale piszesz zajebiście.!! Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. :* Nie każ mi, a raczej nam długo czekać. <3 Kocham to opowiadanie. :)
OdpowiedzUsuńKocham jak piszesz.! Piszesz tak , że jestem w stanie odczuć emocje bohaterów :) Cudowny rozdział bardzo kocham tego bloga.! Mam nadzieję , że nie długo wyjdzie ze szpitala spędzą jeszcze wspaniałe chwile zbliżą się jeszcze bardziej zrobią to (hehe te moje myśli :3 xD ) I że jednego dnia na tym ich mostku ( KOCHAM ) spędzą te wspaniałe chwilę , a potem Justin umrze ( ;c ) I Mia się załamie i wgl. Ale on nie podda się tak łatwo <3 TAK ZDECYDOWANIE NA TO CZEKAM <3 Mam nadzieje ,że będziesz miała czas ( OCZYWIŚCIE DLA MNIE GO ZNAJDZIESZ :* ) bo już nie mogę doczekać się momentu kiedy Mia dowie się o śmierci Justina <3 Jaaa takie emocje *u* Trochę się rozpisałam :p Ale cóż <3 No czekam i bardzo Cię kocham pisz dalej <3 *-*
OdpowiedzUsuńWiesz co.? Wkurwiasz mnie.! Piszesz za dobrze.! Wiesz o tym.? Nie raz to , aż płacze jak czytam takie emocje awww <3 I wiesz co jeszcze.? Lubie jak mnie wkurwiasz i wkurwiaj mnie dalej i PISZZZZZ WIĘCEEEJ I JESZCZE LEPIEJJJJ <3
OdpowiedzUsuńJej <3. W końcu jakiś dłuższy. Mam nadzieję, ze kolejny okaże się również emocjonujący jak ten. Mam nadzieję, ze Justinowi się nic nie stanie :))
OdpowiedzUsuńpopłakałam się :') dziękuję wam. jesteście naprawdę najlepsi. :')
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz! Naprawdę nie mam pomysłów na długi komentarz za co przepraszam bo... To twoja wina! Przeto jak wspaniałe piszesz nie wiem jakich słów uczyć!!! <3
OdpowiedzUsuńKurczaki xD Dlugich komentarzy to ja pisac nie umiem xd No ale sprobuje :) Nie spodziewalam sie ze Mia znowu to znow zrobi... Zastanawia mnie tez to po co Justin to wzial o.o I nie jestem pewna xd Ale mysle ze to juz ten moment opowiadania w ktorym Justin umiera :c Rozdzial ogolem swietny (jak kazdy :*). Czekam na nexta :3
OdpowiedzUsuń*znowu to zrobi
UsuńHmm... Prosisz o dłuższe komentarze, a ja zazwyczaj po przeczytaniu jestem w takim stanie, że potrafię napisać tylko ,,Świetne". :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy ever <3 Kocham go, i sprawdzam go po 455583347226 razy dziennie, czy coś nie dodałaś. Szybko proszę o next <3 /W.
OdpowiedzUsuńjejciu ty jestes niesamowita <3 a rozdział taki jiofjriungreinjhh nie wiem co napisać dalej no.. po prostu to jest meeggaa <33
OdpowiedzUsuńO boże ! CUDOWNIE CUDOWNIE CUDOWNIE nei wiem bo bym bez cb zrobila kocham :*************************
OdpowiedzUsuńkocham tego bloga , mam wrażenie jakby to było moje życie tak sie wczułam że poprostu widze obrazy , tak jakby to był film.
OdpowiedzUsuńniegdy nie przestawaj pisać masz niesamowicie wielki talent <3
Kocham Cie ;**
Omb super boże nie che żeby umierał, a nie może nie umrzeć? Kocham cię i czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńŚwieeettnnnyyy :))
OdpowiedzUsuńKocham ciebię twojego bloga masz talent połakałam się wspaniałe że to robisz mam nadzieje że tak szybko się nie skończy twój poprzedni blog też kocham jak ten byś skończyła to załuż nowy i daj tu link kocham czekam nn <33
OdpowiedzUsuńKocham ten twój blog, nigdy nie wiadomo co się stanie ..... Kocham, kocham, kocham czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńMatko!!! Rozdział boski...ja myślałam że już w tym rozdziale Justin umrze...ale nie...i dobrze...chce żeby on jeszcze żył i był z Mią...on są oboje tacy słodcy...czekam na następny rozdział <333
OdpowiedzUsuńJejku ten blog jest świetny ! Piszesz zajebiście . Inaczej się tego nie da ująć ;** Czekam na następne rozdziały <3
OdpowiedzUsuńPrzepiękny, cudowny.. Słów brakuje kocham twoją wyobraznie, ciebie i to opowiadanie.. Mam nadzieje że będziesz pisać to opowiadanie jeszczr bardzo długo, pozdrawiam i kocham <3
OdpowiedzUsuńNormalnie brak mi słów cudny rozdział czekam na następny <3 ;D
OdpowiedzUsuńo Boże .. to jest takie asjhjdhasj .. cudowne, fantastyczne :D
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
Zajefajny,cudowni itd. Piękny Kocham <3 < Proszę następny
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLoveloveloveloveLovelovelovelove
OdpowiedzUsuńNie usmiercaj justina..
OdpowiedzUsuńUsmiercene waznego bohatera w opowiadaniu jest bez sensu. Stracisz czytelnikow. Teraz blog jest swietny.
Byle Juss nie umierał <3 Czytałam zapowiedź, ale ja tak bardzo nie chcę żeby umierał xD
OdpowiedzUsuńjenyy dlugo jeszcze :/ ?:(
OdpowiedzUsuńkiedy nastepny???:D
OdpowiedzUsuńhudxiwheoiqh kiedy nastepny :DDD
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział jak kazdy, czekam na następny. Czytalam ten rozdział z 4 razy bo tak bardzo kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńproszę o następny. Już nie mogę wytrzymać. Mam nadizeję, ze wszytsko dobrze sie szkońcy
OdpowiedzUsuńkiedy nastepny juz chyba miesiac nie ma :/ :(
OdpowiedzUsuńOstatnio przeczytałam cały blog...
OdpowiedzUsuńI stwierdzam iż jest wspaniały ;)))
Kocham go :***
Pisz dalej i czekam na następny rozdział ;DDDD
ale czo tak długo ? Dawaj szybko ten następny <3
OdpowiedzUsuńkiedy następny ? wchodzę codziennie z 20 razy i nigdy nie ma :c czekamy oby pojawił sie szybko <3 jest świetny <33
OdpowiedzUsuńDziś sa 20 urodziny justina,wiec moze z ich okazji Wstawisz nowy rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńkiedy nastepny ? ;//////// nadal nie ma a to nowosc jest bo dawno by byl juz 25 ;/
OdpowiedzUsuńCzemu tak długo, kochana?
OdpowiedzUsuńCzekamy, piękne opowiadanie <3
Proszę niech Juss nie umiera :'(
OdpowiedzUsuńWSPANIAŁY ROZDZIAŁ . PROSZĘ NIECH JUSTIN NIE UMIERA SZKODA BĘDZIE MII
OdpowiedzUsuńkkiiiiedy nastepny ????????????????????????????????????????????/////
OdpowiedzUsuń