Jestem w domu. Nie wiem czy się cieszyć. Wiadomo, w szpitalu było beznadziejnie, ale tu także jest beznadziejnie. Mama nie odzywa się do mnie w ogóle. Oliver zaczął się dziwnie łasić. Zachowuje się tak, jakby poczuł, że mogę odejść i teraz chciał polepszyć nasze relacje.
-Ja jeszcze nie umrę- wzdycham do niego.
-Wiem, siostrzyczko.
-Nie bądź sztucznie miły- rzucam agresywnie.
Wciąż nie dotarło do mnie to, co się stało. Próbuję wszystko uporządkować sobie w głowie: sekret pani Manghay, moja panika, pociąg do śmierci, połknięcie tabletek,faza badtrip,szpital, ogłuchnięcie...Za dużo tego jak na jeden dzień! Ogłuchnięcie było najprawdopodobniej spowodowane wstrząsem narkotycznym (cokolwiek to jest). Byłam tak blisko śmierci! Nie udało się. Nie wiem czy chcę jeszcze próbować.
-Możesz się do mnie wreszcie odezwać?! -wrzeszczę prosto w załzawioną twarz mamy.
-Teraz wiem, że to było twoje.-śmieje się przez łzy.
-Co?
-Prochy- szepcze, żeby Oliver nie usłyszał.
-Nie! To nie było moje. Ja nigdy tego nie brałam. Po prostu...
-Masz jakieś wytłumaczenie na to co zrobiłaś?! - przerywa mi.
-Chciałam umrzeć po prostu.
-Och, zamknij się już ty s c h i z o f r e n i c z k o!
Biegnę do pokoju. Zero pomocy, zero współczucia tylko obelgi kierowane w moją stronę. Włączam komputer i znów wchodzę na czat internetowy. Dziś jest online wyjątkowo mało osób.
-Cześć - pisze obcy.
-Hej- odpisuję.
-Co u ciebie?
-Do dupy, a u ciebie?
OBCY SIĘ ROZŁĄCZYŁ [ZACZNIJ NOWĄ ROZMOWĘ]
Sytuacja powtarza się kilka razy. W końcu ktoś mi odpisał. To dziwne, że nawet w internecie, gdzie nikt nie wie kim naprawdę jestem, ludzie mnie odrzucają. Piszę z jakąś dziewczyną, która twierdzi, że jest opętana.
-Ale jak to?- pytam.
-Normalnie. Często, gdy zasypiam czuję czyiś oddech na moim karku. Ten oddech jest niezwykle ciepły, mogę nawet stwierdzić, że gorący.
-Może to jakieś zaburzenie psychiczne.
-Sugerujesz, że jestem nienormalna?
-Nie! Absolutnie nie. Zaburzenie psychiczne jest zjawiskiem zupełnie normalnym. Nie ulegajmy stereotypom. Mogę ci jakoś pomóc?
-Nie wiem. Wczoraj, gdy leżałam w łóżku, widziałam jakby ktoś przeglądał się w moim lustrze. Pomyślałam, że to przez tabletki, które biorę na upokojenie i zasnęłam. Rano obudziłam się podrapana. Nie, nie mam kota ani żadnego innego zwierzęcia. Krew pobrudziła całą moją pościel. Musiałam powiedzieć rodzicom, że to miesiączka, o której zapomniałam.
-Mogę wiedzieć jak masz na imię? Chcę ci pomóc, a łatwiej będzie mi się do ciebie zwracać, wówczas gdy poznam twoje imię.
-Marika.
-Mariko, myślę, że to nie zaburzenia psychiczne. Przysięgasz, że mnie nie wkręcasz? - zaczęłam się lekko niepokoić.
-Przysięgam ci na wszystko.
-Czy ostatnio ktoś, kto był tobie bliski, umarł?
-Tak, to znaczy, ten ktoś nie był mi bliski, a raczej wręcz przeciwnie. Ja nienawidziłam się z tą osobą.
-Chyba mam rozwiązanie. Możesz to rozwinąć?
-Kilka dni temu zmarła moja sąsiadka, Ellie. Stara jędza.
-Coś złego ci zrobiła za życia?
Marika nie odpisuje. Chcę jej pomóc. Boję się.
-Halo?! Marika!
-Już jestem. Ratuj...
-Coś się stało?!
-Wciąż słyszę, jakby ktoś za mną głośno dyszał i szarpał za rękaw. Mi się wcale nie zdaje. Nikogo nie ma w domu, proszę ratuj...
-Ale co ja mam zrobić? Gdzie mieszkasz?
-Rivery Street Ontario
-To jest tak daaaleko. Nie ma szans, abyśmy się spotkały...
-Jak masz na imię?
-Mia
-Jesteś jedyną osobą, która nie uważa mnie za wariatkę. Dziękuję.
-Uważają cię za wariatkę? W takim razie witaj w klubie wariatek.
-Myślisz, że to Ellie?
-Tak, najwidoczniej tak.
-Co mam zrobić, żeby przestała mnie dręczyć?
-Może... Przeproś ją i wybacz jej.
-W jaki sposób?
-Po prostu powiedz to na głos.
-Właśnie to zrobiłam- odpisała Marika po jakimś czasie.
-I?
-Narazie zupełnie nic. Może to pomogło. Jeśli tak, to z góry ci bardzo dziękuję. Chociażby za to, że piszesz z opętaną idiotką.
-Ty piszesz z niedoszłym samobójcą.
-Mój numer: 123 456 999
OBCY SIĘ ROZŁĄCZYŁ [ZACZNIJ NOWĄ ROZMOWĘ]
To była przedziwna rozmowa. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim. Szczerze mówiąc, nie uwierzyłam jej i po prostu zabawiłam się w egzorcystę karząc jej przepraszać ducha. Zadzwonić do niej teraz? Nie, poczekam trochę.
Ciekawe co z Justinem. Nie odzywa się do mnie. Pewnie nawet nie wie, że byłam w szpitalu. Na pewno nie wie też, że jego i panny Manghay sekret został ujawniony. Nienawidzę go za to, ale go kocham. Tak cholernie mocno kocham. O wilku mowa. Coraz częściej dziwne sytuacje mają miejsce w moim życiu. Tym razem także. Nie minęło kilka chwil od mojego rozmyślania na temat Justina, a on wysłał mi SMS'a: za 10 min. most. Iść czy nie iść? Pytanie retoryczne, wiadomo, że i tak pójdę nawet jeśli przez to miałby zawalić się świat. Chociażby tylko po to, aby spojrzeć w jego niesamowite oczy.
Zakładam lekką sukienkę w kolorze pudrowego różu. Wyglądam jak mała, słodka dziewczynka. Włosy upinam w niesfornego koka. Na nogi wsuwam białe baleriny. No, idealnie. Wyglądam delikatnie i dziewczęco. Usta musnęłam błyszczykiem, a rzęsy tuszem. Dziesięć minut to stanowczo za mało czasu, żeby zdążyć się uszykować. Szczególnie, jeśli chodzi o dziewczyny.
Jeszcze tylko kawałek drogi i już będę na miejscu. W oddali widzę most, na którym najprawdopodobniej już czeka Justin. To musi być coś poważnego, skoro chce się szybko spotkać w dodatku tam, gdzie wyznał mi miłość. Ten stary, drewniany, krótki most, który pozwala przejść na drugą stronę strumyku stał się dla nas bardzo ważny. Dookoła niego są wysokie i gęste krzaki. Nigdy, przenigdy nie przyszłabym tu nocą. Bałabym się, że ktoś lub coś się w nich czai. Za dnia wygląda zupełnie łagodnie, mimo, że niedaleko zaczyna się las, który nawet w dzień straszy.
Miałam racje, Justin czeka. Siedzi i macha rytmicznie nogami nad wodą. Ma smutną minę, spogląda gdzieś w dal. Jego klatę zakrywa zwykły, czarny t-shirt, a na głowie panuje nieład.
-Cześć- witam się, gdy wchodzę na most. Siadam obok niego.
-No cześć, jesteś bardzo punktualna. -chwali mnie patrząc na zegarek. Jednym okiem zerka na mnie. Uśmiecha się delikatnie.
-Nie zawsze.
-Ładna pogoda, co?- kieruje głowę w dół. Gapi się w wodę.
-Zawsze tak zaczynasz rozmowę, gdy masz coś ważnego do powiedzenia.
-Bo mam.
-Nie zwlekaj.
-Przepraszam cię, Mia-wzdycha
-Masz za co!- krzyczę
-Cicho...
-Okej, zamilknę- obrażam się.
-Miuś, skarbie, nie, proszę! - przytula mnie z całej siły. Słyszę głośne bicie jego serduszka.
-Dobra...
-Wiem, że byłaś w szpitalu. Przesadziłaś z Acodin'em. Mia! Co ci wpadło do głowy?! Wiesz, że mogłaś umrzeć? - krzyczy na mnie. Jest wściekły.
-Nie podnoś na mnie głosu.
-Boję się o ciebie. Strasznie się o ciebie boję. Nie wiem co bym zrobił gdybyś umarła. Zabiłbym się, kurwa, na pewno.
-Nie mów tak!
-Kiedy taka prawda. Znalazłem kogoś, kto jest dla mnie wszystkim.
-To był tylko jeden raz. Więcej tego nie wezmę.
-Też tak mówiłem- mruczy pod nosem.
-Co?- udaję, że nie usłyszałam.
-Nic nie powiedziałem.
-Słyszałam dobrze. Justin czy ty masz problemy z narkotykami?- pytam delikatnie
-Tak, to o tym ci chciałem powiedzieć.- wzdycha, łza kręci mu się w oku.
Zamarłam. Nigdy nie spodziewałabym się tego, że Justin, który uchodzi za ideał zażywa narkotyki, w dodatku jest od nich uzależniony.
-Justin!
-Wiem, jestem kretynem. Nie umiem od tego uciec. To jest silniejsze ode mnie.
-Musisz zapisać się na jakąś terapię.
-Coś ty! Nie ośmieszę się. Poza tym, już za późno.
-Nie, no! Ja nie wierzę. Justin, czemu? Nigdy nie jest za późno- zaczynam płakać. Kolejny problem...
-Połykam tabletki, jaram marychę, wstrzykuję sobie różne gówna, to się stało moim życiem, moją chorą pasją.
-O Boże! Chcesz przestać, prawda? –zdenerwowałam się. Ręce trzęsą mi się jak szalone.
-Tak...
-Wyrzuć te świństwa, gdy tylko wrócisz do domu. Pójdź na terapię.
-Nie dam rady. -odpowiada po chwili zastanowienia.
-Kochasz mnie?
-Kocham.
-Bardzo?
-Najbardziej.
-Wyrzucisz?
-Wyrzucę.
-Obiecujesz?
-Obiecuję. - kładzie rękę na serce.
-A teraz ja już pójdę. - wstaję.
-Co?! Dlaczego? - on też wstaje.
-Nie mogę tu być z tobą.
-Mia, o co chodzi? - Justin jest roztrzęsiony.
-Ty nie wiesz, że ja się dowiedziałam?
-O czym?
-Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi. Spałeś z panią Manghay.
ciąg dalszy nastąpi...
az i serce zacZelo szybko bic piekny nie moge aie doczekac nastepnego <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM <3
OdpowiedzUsuńWow brak słów
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW TAKIM MOMENCIE ?! Dziewczyno......zabijasz mnie :C
OdpowiedzUsuńAle rozdział genialny <3
PS. Dodaaaaaj jak najszybciej nowy :3
kochammmmm i czekam na następny <2
OdpowiedzUsuńBożeee to jest świetne jedno z najlepszych opowiadać o Justinie! czekam na nn <33 kocham
OdpowiedzUsuńBoskie *.*
OdpowiedzUsuńKocham to <3
OdpowiedzUsuńKiedy następny??? <3 <3 <3 <3 Jak najszybciej :)))
OdpowiedzUsuń*o* Prosze dodaj szybko następny... juz sie nie moge doczekac. <3
OdpowiedzUsuńdlaczego mi przerwałaś w takim momencie ??? <33333
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dziś wszystkie rozdziały, bo spodobał mi się zwiastun :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie ma jest całkiem fajne, ma ciekawą fabułę. Dużo się dzieje, choć czasem drażni mnie to, że główna bohaterka tak strasznie się nad sobą użala xd Ale rozumiem, że właśnie taka ma być, więc się nie zniechęcam. Justin i narkotyki... Zastanawiam się, czy to będzie przyczyną jego śmierci? Bo ze zwiastuna wynika, że umrze. Jeżeli tak, to nie wiem jak Mia sobie z tym poradzi... Powiem szczerze, że już nie mogę doczekać się rozwoju akcji, więc pewnie zostanę tu na dłużej i będę śledzić tą historię :)
Tymczasem zapraszam do mnie. Dopiero zaczynam...
http://maybe-we-can-save-each-other.blogspot.com/
O matko!! Co bedzie dalej <3
OdpowiedzUsuńKocham to. Kiedy next??? <3 <3
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham *-*
OdpowiedzUsuńdawaj nn *_* <3
OdpowiedzUsuńKiedy następny? Kocham Twojego bloga, to dzięki niemu zaczęłam pisać. Jeżeli mogłabyś to zerknij czy dobrze piszę . http://poradnik-autodestrukcji.blogspot.com/ :*:)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na dalszą część i odpowiedź Justina.:) <3
OdpowiedzUsuńO matko ja nawet nie wiem co powiedziec... *.*
OdpowiedzUsuńCudooo *.* Pisz dalej :*
OdpowiedzUsuńTrafiłam na twój blog przez przypadek..i..zaczarowałaś mnie ! Może się wydawać, że jest to zwykła
OdpowiedzUsuńhistoria wymyślona pod wpływem weny, ale tak naprawdę poruszasz bardzo ważne problemy, jak samotność,
nieszczerość ludzi, problemy w przyjaźni, pierwszej miłości..czasami wydaję mi się, że czytam kawałek swojego życia. I o to chyba właśnie chodzi :) By historia potrafiła przenieść nas na moment, w inną rzeczywistość, z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :3
Kocham <3 Czekam na następne rozdziały <3
OdpowiedzUsuńW takim momencie?! ;) nie moge sie doczekać następnego <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział jak zawsze <3
OdpowiedzUsuń