-Szybka jesteś- oznajmia, po czym bierze w rękę moje torby. Kładzie je obok sofy, a potem podchodzi do mnie.
Czuję jak powoli moje stopy odrywają się od ziemi. Justin wziął mnie na ręce jak panią młodą w dniu ślubu i przenosi mnie przez drzwi.
-Witaj w domu, mała- całuje mnie w usta. Oczywiście odwzajemniam pocałunek. Czuję jego świeży oddech w moich płucach. Justin zawsze dziwnie pachnie. Nie chodzi o żaden perfum, jestem tego pewna, to jego zapach. Czy to możliwe, że ktoś naturalnie ma tak słodką i tajemniczą woń? Może to jego żel pod prysznic? Nie mam pojęcia, ale wiem, że cholernie kocham ten zapach.
-Nie chcę ci zawracać głowy i być dla ciebie ciężarem- mówię poważnie. Wzdycham. Justin robi zaskoczoną minę i szybko oznajmia, że on sam chce, abym z nim zamieszkała.
-Kocham cię, kurwa- mówi i znów zaczyna mnie całować. To zabrzmiało słodko, nawet z tym przekleństwem na końcu.
Ja go też mocniej. W takich chwilach wiem, że są osoby, które wywołują uśmiech na twarzy nawet wtedy, gdy wszystko dookoła się wali. Te osoby sprawiają, że chce się żyć. Żyć dla nich.
Dziwnie się czuję, bo zostawiłam matkę samą. Dzwoniła do mnie już piętnaście razy. Za szesnastym razem odbieram telefon.
-Halo?
-Gdzie ty, kurwa, jesteś? - krzyczy zapłakanym i zachrypniętym głosem do telefonu.
-Zadzwoń, jak się uspokoisz- mówię i rozłączam się.
Ale ona chyba nie ma zamiaru się uspokajać. Dzwoni cały czas. Jest natrętna, nie mogę przez nią normalnie funkcjonować.
Odbieram znów.
-Kochanie, przepraszam. Gdzie jesteś? - pyta dławiąc się łzami.
-Mamo, ja wiem, że musisz pewne rzeczy od nowa poukładać w swoim życiu. Przez ten czas ja i Oliwer zamieszkamy u...U mojej przyjaciółki. Jesteśmy tu bezpieczni i w pełni szczęśliwi. Pogódź się z tym.
-Ale...ale Oliwer siedzi obok mnie! On chce zostać ze mną. - upiera się.
-Nie chcę!- krzyczy ktoś w tle.
-Zamknij ryj!- ochrzania go matka.
-Mamo, pozwól mu żyć normalnie. Będziemy cię często odwiedzać. Obiecuję.
-Nie wiem co kombinujesz, ale chyba muszę ci zaufać. Kocham cię, Mia - wyznaje spokojnie po czym rozłącza się.
Kolejny przykład na to, że coraz więcej osób ma rozdwojenie jaźni.
Nie wiem co stało się z moją kochaną mamusią, która robiła wszystko, abyśmy byli szczęśliwą rodziną. Jestem pewna, że tata teraz przewraca się w grobie i jest na nią wściekły.
Zniszczyła to, co wspólnie stworzyliśmy. Zniszczyła najsilniejszą więź międzyludzką- miłość.
-Kochanie, nie przejmuj się tym. Chodź do mnie- mruczy Justin leżąc na skórzanej kanapie, która pewnie kosztowała majątek.
Jaki on ma piękny dom! Wszystko w środku jest niebywale jasne. Białe meble, kremowa sofa, dywan w zebrę i ten oszałamiający, delikatny zapach. Dziewczęco. Justin kompletnie tu nie pasuje.
Podchodzę do niego, schylam się i całuję w nosek. Justin łapie mnie za brzuch i przyciąga do siebie, spadam na niego. Leżę na nim(!).
Juss jest najwygodniejszy na świecie.
-Czemu tak słodko pachniesz?- musiałam wreszcie spytać. Justin wybałuszając oczy usiłuje wziąć oddech.
-Nie wiem- wzdycha, widzę, że kłamie.
Łapie mnie za tyłek obiema rękoma i przesuwa mnie bliżej siebie. Nasze usta się stykają. Justin gryzie moją dolną wargę. To mnie cholernie podnieca. Na pewno też dlatego, że wciąż trzyma mnie za dupę.
-Zrobimy to. Teraz- mówi jęczącym głosem. Czuję jak jego ręce mocniej ściskają mój tyłek. Chcę się wyrwać, ale on zaczyna mnie całować. Przerywam to.
-Nie chcę.
-Ale...
-Nie chcę. Rozumiesz? - wściekam się i wstaję z...Justina.
-Coś zrobiłem? - pyta ze smutną miną.
-Nie, kochanie. - dotykam jego nosek, na co odpowiada uśmiechem. - ale mam dopiero szesnaście lat i...
-Oj tam, oj tam.
-Nie żadne "oj tam". Nie teraz.
-Jak chcesz...Dużo tracisz.
-Domyślam się- wpadam w śmiech. Justin też.
Dzwonek do drzwi. To na pewno mój brat. Justin otwiera. Miałam racje, to Oliver.
-Juss...Bo...Czy mój brat może zamieszkać z nami? - pytam skrępowana gniotąc rękoma koszulkę.
-A...Okej - zgadza się po chwili wahania.
-To twój chłopak? - pyta wścibsko mały.
-Nie! - krzyczę
-Tak! - krzyczy Justin.
-Tak jakby- mówię.
-Ach ta młodzież- wzdycha ciężko Oli. Wszyscy zaczynamy się śmiać.
Do Justina nagle, niby niespodziewanie, dzwoni telefon.
-Wpadniesz do mnie? - pyta kobiecy głos.
-Yyy...Co? - Justin udaje lub jest zdezorientowany.
-Na melanż. Będzie alko i pewnie jakieś tabsy. Dawaj. - prosi. Już rozpoznaję ten głos. To Cara. Justin zasłonił telefon ręką.
-Mia, to co, idziemy?
-Ja nigdzie nie idę- protestuję. - Muszę zostać z Olim w domu, nie ma mowy.
Juss robi zniesmaczoną minę i rozłącza się.
-Jak chcesz to idź sam. -proponuję.
-Nie zostawię cię. Mieliśmy dziś spędzić razem wieczór.
------------------------------------
proszę o komentarze.
one mnie motywują.
Ale ona chyba nie ma zamiaru się uspokajać. Dzwoni cały czas. Jest natrętna, nie mogę przez nią normalnie funkcjonować.
Odbieram znów.
-Kochanie, przepraszam. Gdzie jesteś? - pyta dławiąc się łzami.
-Mamo, ja wiem, że musisz pewne rzeczy od nowa poukładać w swoim życiu. Przez ten czas ja i Oliwer zamieszkamy u...U mojej przyjaciółki. Jesteśmy tu bezpieczni i w pełni szczęśliwi. Pogódź się z tym.
-Ale...ale Oliwer siedzi obok mnie! On chce zostać ze mną. - upiera się.
-Nie chcę!- krzyczy ktoś w tle.
-Zamknij ryj!- ochrzania go matka.
-Mamo, pozwól mu żyć normalnie. Będziemy cię często odwiedzać. Obiecuję.
-Nie wiem co kombinujesz, ale chyba muszę ci zaufać. Kocham cię, Mia - wyznaje spokojnie po czym rozłącza się.
Kolejny przykład na to, że coraz więcej osób ma rozdwojenie jaźni.
Nie wiem co stało się z moją kochaną mamusią, która robiła wszystko, abyśmy byli szczęśliwą rodziną. Jestem pewna, że tata teraz przewraca się w grobie i jest na nią wściekły.
Zniszczyła to, co wspólnie stworzyliśmy. Zniszczyła najsilniejszą więź międzyludzką- miłość.
-Kochanie, nie przejmuj się tym. Chodź do mnie- mruczy Justin leżąc na skórzanej kanapie, która pewnie kosztowała majątek.
Jaki on ma piękny dom! Wszystko w środku jest niebywale jasne. Białe meble, kremowa sofa, dywan w zebrę i ten oszałamiający, delikatny zapach. Dziewczęco. Justin kompletnie tu nie pasuje.
Podchodzę do niego, schylam się i całuję w nosek. Justin łapie mnie za brzuch i przyciąga do siebie, spadam na niego. Leżę na nim(!).
Juss jest najwygodniejszy na świecie.
-Czemu tak słodko pachniesz?- musiałam wreszcie spytać. Justin wybałuszając oczy usiłuje wziąć oddech.
-Nie wiem- wzdycha, widzę, że kłamie.
Łapie mnie za tyłek obiema rękoma i przesuwa mnie bliżej siebie. Nasze usta się stykają. Justin gryzie moją dolną wargę. To mnie cholernie podnieca. Na pewno też dlatego, że wciąż trzyma mnie za dupę.
-Zrobimy to. Teraz- mówi jęczącym głosem. Czuję jak jego ręce mocniej ściskają mój tyłek. Chcę się wyrwać, ale on zaczyna mnie całować. Przerywam to.
-Nie chcę.
-Ale...
-Nie chcę. Rozumiesz? - wściekam się i wstaję z...Justina.
-Coś zrobiłem? - pyta ze smutną miną.
-Nie, kochanie. - dotykam jego nosek, na co odpowiada uśmiechem. - ale mam dopiero szesnaście lat i...
-Oj tam, oj tam.
-Nie żadne "oj tam". Nie teraz.
-Jak chcesz...Dużo tracisz.
-Domyślam się- wpadam w śmiech. Justin też.
Dzwonek do drzwi. To na pewno mój brat. Justin otwiera. Miałam racje, to Oliver.
-Juss...Bo...Czy mój brat może zamieszkać z nami? - pytam skrępowana gniotąc rękoma koszulkę.
-A...Okej - zgadza się po chwili wahania.
-To twój chłopak? - pyta wścibsko mały.
-Nie! - krzyczę
-Tak! - krzyczy Justin.
-Tak jakby- mówię.
-Ach ta młodzież- wzdycha ciężko Oli. Wszyscy zaczynamy się śmiać.
Do Justina nagle, niby niespodziewanie, dzwoni telefon.
-Wpadniesz do mnie? - pyta kobiecy głos.
-Yyy...Co? - Justin udaje lub jest zdezorientowany.
-Na melanż. Będzie alko i pewnie jakieś tabsy. Dawaj. - prosi. Już rozpoznaję ten głos. To Cara. Justin zasłonił telefon ręką.
-Mia, to co, idziemy?
-Ja nigdzie nie idę- protestuję. - Muszę zostać z Olim w domu, nie ma mowy.
Juss robi zniesmaczoną minę i rozłącza się.
-Jak chcesz to idź sam. -proponuję.
-Nie zostawię cię. Mieliśmy dziś spędzić razem wieczór.
------------------------------------
proszę o komentarze.
one mnie motywują.
Jezuu, ŚWIETNY!! ;O
OdpowiedzUsuńJeden z najlepszych.!!!! <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten blog *.*
OdpowiedzUsuńŚwietne! Jak najszybciej następny <3
OdpowiedzUsuńŚwietne! Jak najszybciej następny <3
OdpowiedzUsuńAh <3 genialny rozdział :) cieszę sie ze już jest 18 bo nie mogłam wytrzymać *_*
OdpowiedzUsuńJezuseńku,czytam całego bloga chyba już z 3 raz,i chyba przeczytam 4. W końcu jakieś normalne opowiadanie,a nie durne fan fikszyn. Oby tak dalej! Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńBoskie
OdpowiedzUsuńJeeejku, kocham twoje opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuńKoleeeeeeeeejny !
OdpowiedzUsuńJa już chce nn <3
OdpowiedzUsuńświetny czekam na nn <333
OdpowiedzUsuńczekam na dalszy ciag (;
OdpowiedzUsuńExstra... Proszę o więcej xD /W.
OdpowiedzUsuńBOŻE JAK JA KOCHAM TO OPOWIADANIE. BARDZO WCIĄGA, SUPER SIĘ CZYTA. FAJNIE BY BYŁO, GDYBY POJAWIAŁY SIĘ ONE CO 1-2 DNI.
OdpowiedzUsuńBoże cudne <3 Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńKocham! Kiedy następny? *.*
OdpowiedzUsuńCuuudowne ! <3
OdpowiedzUsuńZapraszam na bloga :)
http://let-me-tell-you-a-story-fall.blogspot.com/
Proszę ni każ nam tak długo czekać <3
OdpowiedzUsuńCudoo *.* Pisz dalej :3
OdpowiedzUsuńJezu to jest boskie
OdpowiedzUsuńKocham to <3 <3
OdpowiedzUsuńPisz dalej, błagam <33 wiem, że to może trudne, ale dodawaj te rozdziały szybciej ;3
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga 😍😍
OdpowiedzUsuńUwielbiam twojego bloga :)
OdpowiedzUsuń<333333
OdpowiedzUsuńuroczy :)
OdpowiedzUsuńzpięknu boski boże nie mogę się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy <3
OdpowiedzUsuńKolejny
OdpowiedzUsuńjestes the best<3
OdpowiedzUsuńOmnomnomnom <3
OdpowiedzUsuńKocham KOcham KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM CIĘ.!!! PISZ DALEJ CAŁY CZAS... NAJLEPIEJ CODZIENNIE PROSZEEEEE.!!! DLA MNIE.!!! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń